Kiedy jedziesz samochodem, a w głowie słyszysz jak mantrę zdanie: „jedź ekonomiczniej ”, to wyraźny znak by na chwilę się zatrzymać, wziąć głęboki oddech i zastanowić się czy powinniśmy wracać do samochodu. Według zawodowych kierowców i mechaników źle naśladowana ekonomiczna jazda szkodzi nie tylko samochodowi, ale także nam.
Jazda samochodem powinna być przede wszystkim wygodna. Niestety, często rezygnujemy z tej przyjemności na rzecz jazdy „ekonomicznej”. Kierujemy się radami specjalistów z filmów i artykułów instruktażowych. Najczęściej parodiując polecenia fachowców doprowadzamy do katastrofy styl jazdy i samochód.
A przecież nie chodzi o to, aby po zajęciu miejsca za kierownicą męczyć siebie oraz innych uczestników dróg przez kilkadziesiąt minut, a czasami nawet godzin na rzecz oszczędności kilkunastu złotych miesięcznie.
- Tak naprawdę oszczędność może być tylko pozorna, ponieważ samochód jest jak ciało człowieka. Jak ktoś ćwiczy i jest wysportowany, wtedy ma lepszą kondycję i jest bardziej wydajny. Tak samo jest z autem. Samochody eksploatowane w sposób "babciny", nie są tak dobrze docierane jak samochód bardziej dynamicznego kierowcy. Motor musi pracować na odpowiednio wysokich obrotach. Samochody, które są "dynamiczniej jeżdżone" są lepiej dotarte, przez co bardziej ekonomiczne i mniej awaryjne – zauważa Maciek Steinhof, kierowca wyścigowy.
Uwaga! śpiący pirat
Aby jeździć dynamicznie wcale nie trzeba od razu łamać przepisów. Wystarczy nie bać się gazu na światłach. Bowiem ekonomiczna jazda samochodem po mieście powinna polegać przede wszystkim na płynnym przemieszczaniu się, a nie blokowaniu dróg.
Jazda ekonomiczna nie musi od razu oznaczać tamowania ruchu - uważa Michał Jackiewicz z firmy High PR. Niestety, większość kierowców uważa, że oszczędności w zużyciu paliwa mogą pojawić się jedynie wtedy, gdy podróżujemy autem dość wolno, żeby nie powiedzieć ślamazarnie.
Nie za wolno bo zepsujesz!
Dodatkowo nieustanna jazda ze zbyt niskimi obrotami silnika może skończyć się przeciążeniem układu korbowo-tłokowego czy też zapchaniem filtra DPF w jednostce wysokoprężnej. Jak się zatem okazuje, pozorne oszczędności na paliwie mogą zakończyć się w rezultacie kłopotami i o wiele większymi wydatkami w naprawie, niż kilkanaście złoty miesięcznie zaoszczędzone na stacji benzynowej.
- Techniki takie jak dojeżdżanie do świateł na luzie, czy jazda na bardzo niskich obrotach tak na prawdę nie obniżają spalania naszego samochodu w sposób odczuwalny. Kierowca ma niewielką kontrolę nad autem toczącym się na luzie, wystarczy że z przeciwnego pasa nadjedzie na nas auto i nie mamy już możliwości ucieczki – wtóruje Michał Kościuszko, mistrz świata w rajdach samochodowych. Zatem troszczymy się o zasobność naszego portfela, ale nie chcemy pomyśleć o naszym bezpieczeństwie.
Mechanicy zgodnie uznali, że realne obniżenie spalania w mieście przy "guzdrzącym" stylu jazdy wynosi zaledwie 0,2 litra na każde 100km. Czyli miesięczna oszczędność, to średnio 15-20zł miesięcznie, a ospały start na skrzyżowaniu lub zbyt późna ucieczka może być fatalna w skutkach.
- Badania dowiodły, że mniej benzyny zużywamy, gdy przyspieszamy dynamicznie (ale bez szarży), a następnie utrzymujemy regularną prędkość. I tak jeździ się w Niemczech, Włoszech czy Austrii. Warto brać z nich przykład –mówi Rafał Stanowski, dziennikarz oraz fan motoryzacji.
onet